Wyspa

Boone natychmiast zareagował.
- Mogę?- spytał spoglądając na koszulkę, a kobieta kiwnęła głową. Chłopak podniósł koszulkę do góry i zauważył szramę na brzuchu. Natychmiast wziął bandaż i owinął wokół jej seksownego brzucha- Gotowe. Mam nadzieję, że już wszystko w porządku.
Uśmiechnął się zawadiacko w stronę kobiety.

Dziękuję. - Odwzajemniła uśmiech. - Może Ci w czymś pomóc? - Wstała z piasku po czym poszła w stronę innych ludzi.

- Och... wiesz powoli się zbieramy, bo nie wiemy kiedy dotrze tutaj ekipa ratunkowa, nie wiem czy chce ci się bawić w szukanie martwych ciał, bo to raczej nieprzyjemna robota, ale jeśli chcesz to proszę bardzo- powiedział Bonne uśmiechając się łagodnie.

Dziewczyna odwróciła się w stronę bruneta. - Mogę z Tobą poszukać. - Powiedziała uśmiechając się, po czym szła dalej.

Jack zajął się ranną kobietą, jak się później okazało miała na imię Kate. Oczyścił jej ranę alkoholem i zabandażował. - Tylko, narazie ogranicz chodzenie, najlepiej żebyś wcale się nie poruszała. - Rzekł po czym obdarował ją uśmiechem. Shephard pomógł jej dojść do miejsca gdzie siedziała większość rozbitków.

Shannon w tym czasie opiekowała się małą Amandą. Rozłożyła koc na piasku, rozebrała do bikini i zaczęła się opalac uprzednio smarując się kremem z filtrem.
Rozłożyła się na kocu i napawała piękną pogodą.

//Shan nie opalaj się, jest już ciemno, i ładny avek :lol: :twisted:

Tymczasem Sayid nazbierał w dżungli chrustu. Wszystko co mogło się spalić powrzucał na wielką kupę. Drewno, porozwalane fotele itd. Znalazł zapałki więc podpalił masę i tak powstało ognisko. Wkrótce wszyscy rozbitkowie siadali na około niego wpatrując się ślepo w ogień. Jarrah stał obok i co chwilę podkładał do ogniska.

Boone ruszył razem z kobietą w poszukiwaniu martwych ciał, gdy nagle zauważył mężczyznę, który czegoś szukał.
- Pomożesz nam szukać martwych osób?- spytał, a po chwili dodał- Czegokolwiek szukasz to możliwe, że on to ma.
Wskazał wzrokiem na Sawyera.
- Widziałem jak szpera we wszystkich rzeczach.

Zapadł jednak zmrok... szybciej niż by się tego spodziewała.
Shannon siedziała przy ognisku. Na jej podołku spoczywała głowa Amandy. Kobieta wpatrywała się tempo w ognisko. Śpiewała małej "La Mer" i głaskała ją po głowie.
Chciałaby żeby dziewczynka znalazła matkę.

- Dobra... - Odrzekł Paulo lekko się uśmiechając. Boone się cawniakował bo Darltoni dali mu nazwisko... pfff ale szpan... on przynajmniej dotrwał do trzeciego sezonu. Paulo przesunął kilka ciał na kupę jaką utworzyli inni rozbitkowie. Zmęczył się.

''Bonne cwaniakował, bo Darltoni dali mu nazwisko, ale szpan on przynajmniej dotrwał do trzeciego sezonu''
Shan leże <lol2>
April.

Hurley wyszedł z wraku samolotu prosto idąc w stronę wielkiego ogniska gdzie siedzieli rozbitkowie. - Hej, mam jedzenie!! - Krzyknął uradowany. Trzymał na tacy kilkanaście sztućców platikowych i kilkanaście torebek z jedzeniem takich zestawów jak np. w McDonaldzie. : ) - Ktoś chce?
- Ja poproszę... - Powiedziała nieśmiało pieguska.
- Proszę bardzo. - Podał jej jeden zestaw i dodał. - Jestem Hugo.
- Kate. - Odpowiedziała i zabrała się za kanapki.

ja też leże!! <lol2> mocne teksty są w Boone & Shannon, jestescie zajebiste!
jaz.

Sawyer tymczasem zebrał wszystkie potrzebne rzeczy i miał wszystkich w dupie. Oglądał znalezione numery Playboya siedząc z daleka od wszystkich.
- Idioci..- skomentował biorąc do ręki kolejny numer gazety. James na pewno nie miał zamiaru komuś pomagać- chyba, że byłaby to seksowna dziewczyna niemal jak z filmu porno- wtedy co innego.

W tym samym czasie John poruszony tym, że nie musi już jeździć na wózku, a wyspa to wspaniały dar chodził w najlepsze. Powyciągał z wody wszystkie trupy i położył zmarłe osoby na jedno miejsce. Był też we wraku samolotu, gdzie znalazł swoją zieloną torbę z nożami. "Noo, tu jesteś.. Przydasz się.." Powiedział do siebie i ruszył w stronę ludzi. Wziął jedno opakowanie jedzenia i usiadł przy ognisku, obok blondynki z którą rozwiązywał krzyżówkę, nuciła jakąś piosenkę..

NIKKI
Nikki w tym czasie chodziła po ciemnej plaży szukając walizek.
Szperanie jednak po ciemku było bez sensu więc usiadła nieopodal Hurleya przy ognisku. Doszły ją słuchy, że Sawyer jest "Hieną cmentarną" i zbiera rzeczy.
"A jak ma..." - Przeszło jej przez myśl po czym zerwała się na równe nogi i podeszła do super ciacha
- Ok wiem, że to masz... daj mi moją walizkę! taka srebrna... wiem, że ją masz... na plaży jej nie ma... - Rzuciła lekko się uśmiechając.

Sawyer usłyszał jakiś milusi głos, podniósł głowę zza gazety, po czym odłożył na bok.
- No... no... laleczko... czego dusza pragnie?- spytał uśmiechając się- Może mam... może i nie mam... zależy co masz do zaoferowania.

- Witam... - Rzuciła Shannon do Locke'a. - Widzę, że pan też przeżył katastrofę... - Dodała bez entuzjazmu i westchnęła. - Jakiś pan dziwnie szczęśliwy... nie widzi pan co się stało? - Dodała lekko poirytowana... jak można się cieszyc z katastrofy?

Tymczasem Kate siedziała i wcinała bułkę. - Jack, noga mnie dalej mocno boli, znalazły by się w twojej torbie lekarskiej jakieś proszki przeciwbólowe? - Spytała lekarza, po czym związała włosy w kucyk. Dzisiejsza katastrofa była czymś okropnym, najgorszą rzeczą jaką dotychczas przeżyła...

NIKKI
Dziewczyna nachyliła się nad casanovą i rozejrzała się czy aby Paulo gdzieś się nie czai.
- Dam ci wszystko czego zechcesz... - Rzekła opuszczając ramiączko z prawego ramiona. - Tylko daj mi tę walizkę... - Oblizała się zalotnie.

Ethan siedział przy ognisku głupio się uśmiechając do wszystkich. Chciał wszystkich poznać, aby jak najszybciej złożyć raport Benowi.

- Maleńka! Spokojnie nie teraz...widzę, że nieźle się napaliłaś- powiedział Sawyer uśmiechając się zawadiacko w stronę kobiety- Co powiesz na jutro? A ja poszukam w swoich rzeczach, czy mam twoją walizkę, opisz mi ją kotku.

- Ohhh! Tu jesteście!! - Krzyknęła Rose wychodząc z dżungli. Usiadła przy ognisku obok Ethana. - Wszędzie was szukałam! Już myślałam, że sama przeżyłam to cholerstwo! - Powiedziała lekko zdenerwowana. - Ooo.. Macie coś do jedzenia? Świetnie.. - Mruknęła biorąc zestaw z tacy Huga. - A tak a propo jestem Rosalie.

NIKKI
- Srebrna... błyszcząca i bardzo droga. - Rzekła puszczając oczko i podciągając ramiączko.
Puściła oczko na odchodnym po czym dołączyła do większości przy ognisku.

PAULO
Usiadł przy ognisku.
Obdarzył Nikki uśmiechem.

- Dobry wieczór. - Odparł grzecznie Locke. - Tak, przeżyłem katastrofę.. I mam się bardzo dobrze. - Powiedział uśmiechnięty. - Jak to nie ma co się cieszyć? Przeżyliśmy! Żyjemy! Mało Ci szczęścia? - Odpowiedział zadowolony i wziął sałatkę w salaterce z tacki. Tak naprawdę, cieszył się z odzyskanego zdrowia, ale nie miał zamiaru się tym chwalić. - Jestem John.

Szła dalej. - Idziesz Boone? - Powiedziała głośniej dziewczyna. Przechodzili obok ludzi, którzy siedzieli przy ognisku. Chociaż była zmęczona dalej chciała pomóc Boone`owi.

- Jasne. - Rzucił i zaczął szperać w torbie po czym podał kobiecie pudełeczko leków. - Weź dwie, bierz je trzy razy na dobę, powinno pomóc. - Powiedział i obdarzył ją uśmiechem. - Mam na imię Jack..
- Kate. - Odpowiedziała i połknęła tabletki.
- Dobrze, a więc Kate, wybacz na moment. - Mruknął i poszedł zrobić siku do dżungli.

- Ja jestem Shannon. - Rzekła z lekkim obrzydzeniem patrząc jak mężczyzna je. - Widzę, że pan je! Ja to zrobię na statku ratunkowym... powinien niedługo tu byc.. jestem pewna! I z czego się pan cieszy? Podarła mnie się spódnica? Brat grzebie w trupach! Złamałam aż trzy paznokcie a pan je spokojnie sałatkę! I proszę byc ciszej bo dziecko śpi! - Dodała gdy zauważyła, że Amanda się przebudziła.
Wtedy ujrzała dziwną Rosalie.
- Kolejna wariatka... - Mruknęła pod nosem.

- Idę...- odparł Boone i razem z dziewczyną patrzyli jak ciała zabitych się palą. Później wraz z seksowną Ericą ruszyli w stronę ogniska- Jesteś głodna?
Spytał podając jej talerzyk z jedzeniem, usiadł obok niej i uśmiechnął się.
- A więc... Erica, skąd jesteś? I czym się zajmujesz?

Sayid dołożył do ogniska dwa patyki i usiadł obok. - Znaleźliście może w samolocie jakiś sprzęt? - Spytał ludzi. - No wiecie, abyśmy mogli nadać sygnał SOS, jakieś krótkofalówki, bo z komórkowego się nigdzie nie dodzwonimy.. Brak zasięgu. - Powiedział zrezygnowany i napił się wody z butelki.

- Jasne! Mam cały sprzęt! Może ktoś potrzebuje telewizora?- ironizował Sawyer- W ostateczności mam mikrofalówkę, przyda się?

Tak. Dziękuję. - Odparła po czym wzięła talerzyk. - Pochodzę z Portugalii. Pracuję w przedszkolu. - Spojrzała ukradkiem na mężczyznę. Jego oczy pięknie błyszczały przy blasku ognia. - A ty czym się zajmujesz? - Wzięła do ust trochę sałatki.