Wyspa

- O to ja też idę do tych jaskiń.... nie zostanę tutaj... tu jest... wiecie... za dużo cienia... - Wypaliła szukając jakiegokolwiek powodu by iśc. Wyglądało na to, że idzie znaczna częśc rozbitków.

Jack uśmiechnął się w stronę Nikki. Szczerze jej współczuł, po stracie swojego przyjaciela Paula szybko powróciła do świata żywych, myślał, że będzie z nią bardzo źle.. Shephard podszedł do Ericy. - Chcę wyjaśnić tą sprawę, powiesz mi dlaczego zabiłaś Paula? Tylko proszę wytłumacz mi to spokojnie...

- Skoro Shannon idzie to ja też nie mam po co tutaj zostać- powiedział Boone i zaczął pakować swoje rzeczy, po chwili już był gotowy do wędrówki.

Charlie skończył nacierać olejek w plecy blondynki. Uśmiechnął się tylko słodko i powoli poszedł pakować rzeczy. - Miło, że też idziesz. - Rzucił mimochodem.

- A możesz powiedziec mi co tak właściwie zrobiłeś Boone?! - Wrzasnęła. - Moje rzeczy same się nie spakują... a wiesz, że nie mogę się przemęczac. - Po czym uśmiechnęła się do Charliego. - Jesteś cudowny... zapamiętam to sobie. - Pocałowała go w policzek a mężczyzna po chwili odszedł.
Dziewczyna wstała i owinęła się ręcznikiem. Udała się do swego bagażu, ubrała i czekała aż Boone spakuje resztę.

- Jasne! Czy ja wyglądam na twojego służącego?! Mam tego dość Shannon! Radź sobie od tej pory sama!- wrzasnął chłopak odwracając się do niej i siadając na kamieniu.

- Zdurniałeś? Jak widzę, chcesz zostać na plaży.. Sam jeden? - Powiedziała Kate w stronę Sawyera, szła na swoich kulach po plaży. - Marnie to widzę, ale powodzenia...

- Tak, tak... bawcie się dobrze, ale jak pomoc przybędzie to nie pójdę po was, zostaniecie tutaj. Przykro mi- odburknął Sawyer uśmiechając się ironicznie.

- Ja go nie zabiłam. - Mówiła spokojnie. - Ktoś mnie wrobił. Uwierzcie mi ! Ja nie miałam broni! - Patrzyła prosto w oczy Jackowi. - Proszę ! Uwierz mi. - Powtarzała cały czas. Łzy zbierały się jej w oczach.

- Ty wredny chamie! - Syknęła do brata. Jej cała sympatia do niego prysła. Zaczęła się pakowac... w końcu udało jej się... spakowała całe dwie torby i obładowana nimi podeszła do reszty.

Nikki spakowała się i doszła do reszty. Kątem oka obserwowała jak Jack rozmawia z Ericą. "Jestem mordercą doskonałym" - Pomyślała po czym lekko się uśmiechając usiadła na piasku.

- Pomogę Ci.. - Odparł Charlie i wziął od blondynki dwie torby. Już gdy je ubrał na ramiona gorzko tego pożałował. ''Cholera co ona tam ma! KAmyki!!??"

- Dziękuje.. jesteś PRAWDZIWYM MĘŻCZYZNĄ! - Rzekła z naciskiem by dosłyszał to Boone. - Nie to co niektórzy. - Pocałowała go w policzek.

Jack próbował dojść do porozumienia z Ericą, ale nie widział innego wytłumaczenia jak to, że zabiła mężczyznę, ale jaki był tego motyw? - Dobrze, jeżeli nie ty, to kto? Kto Cię wrobił? - Spytał lekarz.

// Przy ognisku zbiera się już grupa która idzie do jaskiń.

Sawyer obserwował jak wszyscy zbierają się wokół ogniska i głośno prychną widząc jak banda debili idzie do jaskiń. 'Ja na pewno nie będę ganiał do jaskiń żeby im powiedzieć, że pomoc przychodzi, chyba o tym marzą, niech tam zdechną'.

Niewiem ! Ja pytałam się wtedy Ciebie czy mogę iść z wami. A ty mnie chyba nie słyszałeś ! - Tłumaczyła cały czas. - Uwierz mi ! Proszę !

Sayid podszedł bliżej ogniska, stanął obok blondynki spoglądając na nią z zaciekawieniem. Zaczął ją w myślach porównywać do Nadii, miała straszne braki.. Nadia była wyjątkowa idealna, piękna.. A to chucherko, skóra i kości..

Claire wzięła swój jedyny plecak, który był napchany mnóstwem bagaży i usiadła przy ognisku wpatrując się w morze, które falowało.

Jack westchnął. - Pewnie będzie to mój najgorszy błąd, ale nie moge ryzykować tego, że któremuś z rozbitków moze się coś stać.. Erico, zostaniesz tu.. Przez jakiś czas, aż w końcu zrozumiesz swój błąd i powiesz nam prawdę, dlaczego zabiłaś Paula.

//wtrąciła się Rose.

- Jack? Ja zostaję na plaży.. I.. I mogę tu być z Ericą, będę jej przynosiła posiłki..
- Dobrze, niech tak będzie.. - Odparł Shephard i zostawił dziewczyny same podchodząc do osób przy ognisku.

- Nie martw się. - Szepnęła Rosalie do Ericy. - Uwolnię Cię jak tylko pójdą...

Grupa ruszyła wolno w stronę dżungli.
Prowadziła ich ta blondyna April... powoli cichł szum morza. Shannon nie była pewna swej decyzji, ale tam szedł Charlie...
Uśmiechnęła się lekko do niego i westchnęła.... chciałaby już wrócic do domu.

Hugo ciężko sapiąc szedł na samym końcu... ta podróż go wykańczała... myślał, że to krócej...

NIKKI
Nikki podeszła do Jacka.
- Czy ta morderczyni przyznała się? - Spytała ze łzami w oczach. - Ona... ona zabiła mego ukochanego... ona zgładziła Paula!

John szedł obok Huga. - Jak tam samopoczucie przyjacielu?

- Niestety nie. Nadal upiera się, że to nie ona.. Powiedziała nawet, że ktoś ją wrobił... - Odpowiedział Jack. - Myślisz, że mogła mówić prawdę? A jeśli to ktoś inny zabił Paula? - Zasugerował.

//dobra ja spadam. :wink:

Cele:
- Znajdźcie mojego Alexanderka.
- Osadźcie się w jaskiniach
- Nie spamujcie za dużo :D

Tymczasem na plaży:
- Dobra, nikogo nie ma, tylko ten kowboj gdzieś tam łazi, ale nikt nie powinien Cię widzieć. - Rosalie rozwiązała wielki supeł i uwolniła Ericę. - Uderz mnie, żebym straciła przytomność, no uderz i uciekaj! - Poczekała chwilkę, a Erica uderzyła ją z pięści i pobiegła w stronę dżungli. Wszystko było świetnie, plan był doskonały "ktoś uderzył Rose i uwolnił Ericę" Brawo, jesteś genialna Rosalie...

- A średnio... to miejsce jest wielkie... - Rzekł do Johna z lekkim uśmiechem. - A ja jestem wielki... - Spojrzał na jego zgrabne nóżki. - A ty się nie męczysz... bo wiesz... masz już trochę lat.

- To ona! - Żachnęła się Nikki. - Bo niby kto inny?! Dowody na to wskazują... ten kto to zrobił musi ponieśc karę! Zbrodnia to rzecz straszna... nie dopuściłabym się czegoś tak okropnego! - Zaśmiała się w duchu.

Amanda szła, gdy nagle zauważyła coś w krzakach, podbiegła do mężczyzny i sprawdziła mu puls. 'Żyje', dla niepoznaki zaczęła piszczeć.
- Aaaaa!- krzyczała- Tutaj jest człowiek! Ratunku! Tu jest człowiek! On żyje, ale jest nieprzytomny!

"To dziecko znowu coś knuje" - Pomyślała trzymając dystans. Ale ona miała rację.
- Tam ktoś jest! Lekarza! Lekarza! On leży, chyba nie żyje! - Wrzasnęła Shannon lekko wystraszona... kim był tajemniczy mężczyzna?! Podbiegła bliżej i spojrzała na niego....

April też chciała zobaczyć tego mężczyznę, pobiegła szybko i spojrzała na niego.
- Ja go znam! Znaczy widziałam go w samolocie!- wrzasnęła blondynka sprawdzając mu puls- Żyje, ale jest słaby, trzeba go wziąć do jaskini, a tam go Jack opatrzy...

- Ja go wezmę... Hugo pomożesz mi?- spytał Boone

- Tak koleś, bierzmy go... - Rzekł Hurley podnosząc mężczyzne i razem z Boonem szli z tyłu niosąc go. - Trochę waży... ciężki jest... - Zauważył Reyes.