Wyspa

Jacob uśmiechnął się promiennie do dziewczynki.
- Jak przyjdzie na to czas, nie chcę żeby przez to czuła się specjalna, no... Amando na ciebie już pora, wyjaśniłem to co chciałaś, zmykaj mała, a i jeszcze jedno! Traktuj lepiej Shannon, ona na prawdę się o ciebie martwi- powiedział, a dziewczynka wyszła i wróciła do rozbitków.

Juliet tymczasem siedziała u siebie w domu czekając na Claire, która wraz z Ethanem i jeszcze jedną dziewczynką powinni już być. Nerwowo zaczęła stukać paznokciami o blat stołu, aż w końcu postanowiła skierować się do Bena, weszła do niego bez pukania.
- Oni go zabili- powiedziała zdecydowanym tonem, była co do tej racji przekonana- Już dawno powinien tutaj być, oni go zabili.

- Przykro mi Erico, ale nie będziemy tolerowali morderców w dobry sposób, Sayid. - Jack skinął na irakijczyka a ten związał liną brunetkę i gdy byli już przy obozie drugi koniec liny przywiązał do drzewa. Jack podszedł do kobiety. - Dlaczego zabiłaś Paula?

Ben siedział przy swoim biurku grzebiąc w papierach, gdy do pokoju wtargnęła Juliet. Benjamin zdjął okulary i spojrzał swoim mrążącym krew w żyłach wzrokiem na blondynkę. - Był za słaby, musiał odpaść. Wyspa o tym zdecydowała. - Odpowiedział stanowczo.

- I co teraz?- spytała- Masz jakiś plan? Odpłacimy się im, czy zamierzasz tak tu siedzieć i czekać, aż manna sama spłynie z drzewa, albo jak Richard coś zadecyduje?

- Richard nie ma nic do gadania. - Odparł głośno, wstając powoli. - Ethanowi się nie udało, nam się uda. Jutro ruszamy. Powiadom Toma, Beę, i jeszcze dwie osoby, ruszymy grupą, weźcie te stare, poszarpane ubrania.

- Ale ja go nie zabiłam ! - Wyrywała się. - Nie miałam broni ! Nóż, który miałam oddałam Boone`owi! - Mówiła złym tonem do Jacka. - Mówię prawdę !

- Dobrze...- odparła Juliet wzruszając ramionami i wychodząc na dwór rozgadując słowa Bena.

Jack i Sayid odszedli od przywiązanej Ericy. A podeszła do niej Rose..

- Myślisz, że ktoś Ci uwierzy, jak będziesz ciągle się darła "To nie jaaa" Jak jakaś idiotka? Znajdź tego, kto to zrobił, odkryj jak to zrobił i powiedz im to. Może Ci się uda.. - Powiedziała szeptem i usiadła obok dziewczyny.

- Ale jak ja to mam zrobić? - Mówiła szeptem do Rose. - Przecież nie umiem nawet ruszyć palcem u nogi ! - Oparła głowę o drzewo. Próbowała usiąść, ale była za mocno przywiązana do niego. - Rose ... A ty mi wierzysz? - Powiedziała. Było jej bardzo przykro, że wszyscy myślą ze ona go zabiła.

Shannon siedziała nadal rozglądając się po innych rozbitkach... nie mogła chyba nikomy zaufac... wszyscy mogli okazac się psychopatami a najlepszym tego dowodem jest przypadek z Paulem. Wzięła więc ręcznik i poszła się opalac po drodze puszczając oczko siedzącemu niedaleko Charliemu.
Położyła się na ręczniku, nasmarowała kremem i delektowała słońcem, które niedługo już miało zajśc.

Nikki obserowała wszystko z daleka. Świeże groby usypane przez Sawyera były niedaleko miejsca morderstwa. Nikki schyliła się po pistolet jaki tam zostawiła. Nikt jej nie widział. Udała się z wolna w miejsce gdzie "podobno" wyrzuciła swój stary.
Nie miała dowod w postaci postrzelonego dzika, ale i tak jej nikt nie podejrzewa.
Wróciła na plażę i udając załamaną krążyła po gorącym piasku.

- Jasne, że Ci wierzę. - Japonka uspokoiła brunetkę. Zaufanie to podstawa, trzeba je zdobyć, kosztem każego kłamstwa. - Pomogę ci się uwolnić.. Ale to wieczorem, kiedy nikt nie będzie patrzał.. Teraz jest za dużo gapiów. - Mruknęła Rose spoglądając na opalającą się Shannon.

- Dziękuję. - Odparła. - A ty wiedz kto to mógł zrobić? - Spoglądałą co chwilę na Rose i się uśmiechała.

Charlie siedziałw cieniu pod drzewem spoglądając ukratkiem na śliczne ciało Shannon, po długich odmowach w końcu do niej podszedł. - Może nasmarować Ci plecy... ?

- A skąd mam wiedzieć..... - Odparła i zmrużyła oczy bo słońce akurat świeciło na jej czarne spojówki. - To ty masz problem, a ja chętnie Ci chcę pomóc.. Wiesz, jak cię uwolnię musisz gdzieś uciec.. Bo rozbitkowie jak cię złapią, znów zwiążą...

Shannon spojrzała na niego... czemu nie?
- Tak możesz... oczywiście. - Odparła zdejmując stanik tak, że tylko zakrywał jej piersi z przodu. - Masz... - Podała mu krem... - Dziękuje ci...

- Ludzie!- wrzasnęła April do wszystkich, stanęła na jakimś kamieniu, aby była widoczna- Kończy nam się woda pitna, a niedaleko stąd jest źródło i jaskinia, moglibyśmy tam zamieszkać. Mamy schronienie przed deszczem i mamy tam pitną wodę!

Cele:
- Idźcie do jaskiń lub zostańcie na plaży- niech rozbitkowie zadecydują gdzie chcę mieszkać

Hugo spojrzał na April
- Z chęcią pójdę... ale czy to nie pogorszy naszej obecnej sytuacji? Tu jesteśmy widoczni... - Rzucił do blondynki.

- Jeżeli masz ochotę co dwa dni chodzić po wodę to proszę bardzo, a co gdy wybuchnie burza? Gdzieś się schronić musimy- powiedziała- Ktoś w ogóle ma ochotę iść do jaskiń?

- No... w sumie masz racje... - Rzekła Hurley po czym udał się spakowac swoje rzeczy.

- Dobrze. Dziękuję. - Powiedziała jeszcze raz. Popatrzyła się na blondynkę, która stała na wielkim kamieniu. - Ja wolę tutaj zostać. - Powiedziała do Rose, ponieważ i tak ją tutaj zostawią.

- Ja nigdzie nie idę, nie wiadomo co może być w tej dżungli i jaskiniach...- warknął Sawyer wracając do czytania książki.

Shannon, która delektowała się "masażem" jaki robił jej Charlie rzekła do April:
- Ja też zostaje tu... w tej dżungli dzieją się dziwne rzeczy... poza tym nie chcę przegapic statku z ratownikami.

- Podzielam pomysł April, ludzie spakujcie swoje rzeczy za pół godziny ruszamy do jaskiń.. Nie ma sensu tu czekać, pójdziemy też nadac sygnał SOS, Sayid naprawił krótkofalówkę i działa, tyle, że trzeba wejść wyżej żeby cokolwiek usłyszeć. - Mruknął Shephard, po czym spojrzał na Ericę. Zastanawiając się co z nią zrobić.

- Ja chyba też wolę tutaj zostać... sami rozumiecie jestem w ciąży i muszę czekać na pomoc... zresztą miałabym problemy z dojściem, ze mną same kłopoty- wybełkotała Claire.

- Ja idę... - Rzekła Nikki teatralnie. - Nie zostanę... tutaj... to miejsce przypomina mi o moim ukochanym... i o niej! - Syknęła w stronę Erici. - Idę z Jackiem... skoro on mówi, że coś jest dla nas lepsze to ja go popieram.

Amanda, gdy usłyszała o jaskiniach wzdrygnęła się. 'Ona i On tam są...' Nie była pewna, czy powinna iść, ale w końcu wymamrotała pod nosem.
- Amandzia też idzie, nie zostanę tutaj ani minuty dłużej- powiedziała uśmiechając się słodziutko.

Charlie masował po plecach Shannon. - Zostajesz? - Spytał zaskoczony. - Idź proszę.. Tam będziemy bezpieczni.. Ja idę...

LOCKE:
- Najlepiej dla ciebie będzie, jeśli pojdziesz do jaskiń. - Powiedział do ciężarnej. - Jeżeli zaczniesz robić to co zrobisz? Jedyny lekarz w okolicy idzie do jaskiń, myślisz , że będzie za tobą biegał , za każdym skurczem.. ? Wątpię.. Zastanów się dobrze. - Odparł i zaczął pakować swoje rzeczy do torby.

- W sumie...- powiedziała Claire zastanawiając się- Jednak idę.
Poszła po swoje rzeczy aby się spakować.