Wyspa

- Przestańcie obaj! - Wrzasnęła. - Musimy znaleźc małą... jak chcecie się bic to później... - Rzekła patrząc na nich na przemian. - Musimy je znaleźc... może się zgubiły i nie mogą znaleźc drogi powrotnej? Z każdą chwilą mogą się oddalac. - Rzekła. Miała dośc tej wyspy... mogła zostac na plaży i się opalac... i pewnie by to zrobiła, ale Amanda... ona mogła byc w niebezpieczeństwie.

Ethan domyślił się, że rozbitkowie już pewnie zauważyli znikniecie ciężarnej oraz dziecka. 'Jeśli pójdą się dalej, lubi będą szukać, to ja im dam nauczkę...' Biegł mając uwiązaną Claire i Amandę.

- Idę... nie zostawię losu dwóch, niewinnych dziewczyn takim cipkom jak wam- powiedział dołączając do grupy.

NIKKI & PAULO
Para szła przez dżunglę... rozglądając się dokładnie... gdzie niegdzie wisiały krzesła czy jakieś inne metalowe części psując nieco klimat dżungli.
- To musi gdzieś tu byc.. PAULO! - Wrzasnęła. - Znajdziemy ją!
- Taaa... - Odrzekł bez entuzjazmu.

- Że co proszę?! - Wrzasnęła Shannon. Nie wytrzymała... gniew zwyciężył. Rzuciła się na mężczyznę drapiąc go swymi długimi paznokciami. - Ja nie jestem cipka! Jak śmiesz?! Frajerze! Debilu! Ciołku! Kretyni! Zabiję cię! - Krzyczała bijąc go i drapiąc.

- Do zobaczenia. - Odpowiedziała i popędziła prędzej na plażę. Grzecznie usiadła obok Kate i zaczęły nudną rozmowę o życiu Kejt.

- Zabierzcie ode mnie tą wariatkę!- wykrzyknął, ale że nikt nie zareagował, sam się uwolnił- Powinni cię leczyć! w psychiatryku! Jesteś jak prezent z niespodzianką, ładny na zewnątrz, a w środku? Psychol!

- Hej do cholery przestańcie! Sawyer skurczybyku idź lepiej na plażę, na nic się nie przydasz. A ty Shannon uspokój się, chcesz znaleść Claire i Amandę czy nie!? - Krzyknął rozwścieczony Dżak.

Ty... ty... - Zaczęła. - Ty... ty... matole! - Po czym wściekła ruszyła u boku Jacka klnąc pod nosem na Sawyera. Miała ochotę go zabic... miała dośc... musiała dac upust swemu gniewowi... "Może wyżyję się na Boonie?" - Pomyślała.
- Chcę je znaleźc.. - Odburknęła.

Nagle zaczął padać deszcz, na początku spadały małe krople, a w chwilę później coraz większe krople. Jakiekolwiek ślady mogą być już zamazane.

Cele:
- Śpieszcie im na pomoc lub wróćcie do obozu i poinformujcie o porwaniu.
- Zajmujcie się listą pasażerów.

- No zajebiście! Jeszcze deszczu mi brakowało!- wrzasnął Sawyer na tyle głośno, aby wszyscy go usłyszeli- Śladów już nie znajdziemy, róbcie co chcecie ja wracam!

- Ale... one są tu same! - Wrzasnęła ociekając wodą. - Zdane na siebie... Amanda jest za mała by tu by sama... a jeszcze Claire zacznie rodzic! I co wtedy! Wyobrażacie sobie jak dziecko odbiera poród?! - Wrzasnęła wściekła na Sawyera i jego postawę.

- To nie mój problem! Niech sobie radzą same!- wrzasnął i skierował się w stronę plaży.

Nagle coś błysnęło jej w oczach.
TO WALIZKA! Zawieszona była wysoko na drzewie... chyba ich.
- Paulo idź po nią! - Pisnęła podekscytowana.
- Ale to wysoko... - Zaczął padac deszcz. - Pada... a co będzie jak spadnę?!
- Nie spadniesz! Właź! - Paulo po chwili zastanowiena zaczął wspinac się na wysokie drzewo.

- A ty Boone? - Spojrzała na brata, który również ociekał wodą. - Zostawisz mnie tu samą? Na pastwę dzikich zwierząt? Pomóż mi... - Rzekła płacząc, lecz deszcz zlewał się z jej łzami przez co nic nie było widac. - One... one sobie nie poradzą! - Wrzasnęła bojąc się o Amandę? Ale czemu się o nią bała? Czemu?! Przecież to niedorzeczne! Nie znała jej... dziewczynka była jej obca... a jednak!

- Nie zostawię ciebie przecież... musimy ich przecież poszukać... to dziecko i ciężarna, muszą gdzieś tutaj być- powiedział zdecydowanym głosem Boone idąc na przód.

Nagle błysnęła błyskawica, rozbitkowie słyszeli grzmoty, co utrudniało jakąkolwiek rozmowę. Ku przerażeniu Shannon, Boone'a i Jack'a zobaczyli kontur jakiejś postaci. Przez gęsty deszcz ciężko było zobaczyć kto to był.
Nagle Amanda, która była przywiązana do drzewa razem z Claire odplątała się i pomogła ciężarnej.
- Uciekaj! Ja dam sobie radę!- wrzasnęła Amanda, a blondynka długo się nie zastanawiała zaczęła uciekać.
Boone widząc postać puścił się za nią biegem.

Cele:
- Gońcie Boone'a!
- Nie pozwólcie uciec postaci!

- BOONE! - Krzyknęła Shannon rzucając się za bratem biegiem. - Bonne stój! - Potknęła się i upadła twarzą prosto w błoto cała się brudząc. Podniosła się ślizgając na błocie i dalej biegła krzycząc. To był koszmar. To był tylko sen! - BOONE!

Boone biegł ile sił miał w nogach, chciał złapać tą postać, ktokolwiek to był. Czując, że jest coraz bliżej rzucił się na postać, on jednak zdążył zareagować, odskoczył, a gdy zauważył, że Carlyle leżał na ziemi kopnął go w plecy.
- A!!!!- wrzeszczał chłopak.

Tymczasem Amanda uciekając widziała całą scenkę.
- Cholera!- wrzasnęła, skuliła się i wzięła do ręki ogromny kamień i wycelowała w mężczyznę. Zamachnęła się i rzuciła mu prosto w ramie. Postać przestała bić Boone'a i rzuciła się prosto na Amandę, która zaczęła uciekać

Cele:
- Nie pozwólcie mu złapać dziewczynki!!
- Starajcie się złapać tajemniczą postać!

- Zostaw go! - Krzyczała Shannon widząc jak tajemnicza postac katuje brata. Rzuciła się na niego i próbowała coś wskurac, ale tajemniczy osobnik odepchnął ją tak, że ta wpadła w błoto. - Zostaw go! Pomocy! - Krzyczała powtórnie atakując mężczyznę.
W tym momencie ktoś rzucił w niego kamieniem!
- Co się?!... AMANDA! - Krzyknęła i nie bacząc na brata rzuciła się biegiem za dziewczynką za, którą biegł tajemniczy napastnik. - Zostaw ją! Zostaw ją! - Krzyczała za nim zrozpaczona i zszokowana.

Tajemnicza postać biegła, nie interesowało ją, że ktoś biegnie za nim. Liczyła się teraz tylko ONA.
- Niech ja cię dopadnę mała smarkulo!- wrzeszczał jak opętany, gdy nagle przed nim stanął Ethan. Postać się zatrzymała, po czym nagle zniknęła wszystkim z pola widzenia. Ethan szybko się schował, aby nie było go widać. Gdy zobaczył, że Amanda się oddaliła, a została sama blondynka wołająca dziewczynkę, rzucił się na nią od tyłu.
- Przekażesz informację rozumiesz?! Chcę Claire i Amandę z powrotem! Nim zajdzie zachód słońca! Jeżeli tego nie spełnicie zabiję was... każdego po kolei...
Powiedział i przejechał jej nożem po gardle, po czym uciekł

Cele:
- Odnajdźcie się i wróćcie na plażę.
- Zastanówcie się co zrobić, czy oddać Ciężarną i Amandę.

- Pomocy! - Wrzasnęła. To ten psychol! A ona go jeszcze wyzywała! - Ja krwawię... - Jęczała. - Pomocy! Pomocy! - Trzęsła się ze strachu... przeżyła horror.

Boone wstał, czuł jak bardzo bolały go plecy. Wstał i spojrzał na przerażoną siostrę.
- Co się stało?!- wykrzystusił, chciał do niej pobiec, ale nie był w stanie, zaczął pluć krwią.

Claire powoli szła, deszcz po niej spływaj, gdy nagle usłyszała znajomy krzyk, ruszyła w tamtą stronę i zobaczyła Boone'a, Jack'a i Shannon.
- To wy...- odetchnęła z ulgą trzymając się za brzuch- Gdzie jest Amanda? Ona pomogła mi się uwolnić nie ma jej z wami?

- Tu był ten koleś! Co z nim szukałam Amandy przedtem! Powiedział... on powiedział... - Załkała. - Że jeśli nie oddamy mu Amandy i Claire... do końca dnia... ona.. - Spojrzała na brata. - Zabije nas! Po kolei. - Zaczęła płakac... podeszła do brata. - Boone... Boone... ja ją widziałam... widziałam Amandę... ona gdzieś tu jest! Musimy ją znaleźc!
- Claire... - Wydusiła.

Boone słuchał z uwaga słów siostry, która była przerażona, po czym spojrzał na jeszcze bardziej zlęknioną Claire.
- Wszystko będzie dobrze...- pocieszał je Boone, chociaż sam w to nie wierzył- Właśnie, znajdźmy Amandę i na plażę...

- Ddobrze... - Wydusiła i wskazała kierunek. - Ona pobiegła tam... ona pobiegła tam... - Rzekła i trzęsąc się udała się we wskazanym przez siebie kierunku cała się trzepocząc.
Musiała znaleźc Amandę... ten psychol miał ją na wyciągnięcie ręki...

Nagle brunetka w całej podartej koszulce wyszła im na przeciw, miała łzy w oczach, rzuciła się na Shannon.
- Tak się bałam! Tak się bałam- bełkotała mocniej przytulając seksowną(nie mogłam się oprzeć! :D) blondynkęi- Wracajmy... wracajmy, tak się boję! Jak on tu przyjdzie? on chciał zrobić mi krzywdę!

- Będzie dobrze... - Rzekła bez przekonania. - Jesteś... ze mną... - Spojrzała na resztę. - Wracajmy na plażę... nic tu po nas... - Ruszyli powoli przez zabłoconą dżunglę.
- Będzie dobrze... już jest w porządku... - Powtarzała wciąż Shannon tuląc dziewczynkę.