Wyspa

Hurley poczekał, aż szanowny Sawyer poflirtował z April która wlewała wody do ostatniej butelki. - To co ruszamy? - Zaproponował i poszedł za Ericą, która wskazywała drogę powrotną.

- Jestem Kate... Sprobuję Ci jakoś pomóc. - Powiedziała pieguska i dała butelkę z wodą Claire. - Masz napij się...

Tymczasem Sayid nazbierał mnóstwo owoców do trzech plecaków, miał banany, mango, papaje itd.. Wszystko położył obok gasnącego ogniska, sam tam usiadł i zaczął czesać włosy. :lol:

Nagle ekipa, która była przy kadłubie samolotu usłyszała jakiś dziwny trykot. Odgłos zbliżał się, był coraz bliżej, aż nagle usłyszeli jakiś głuchy odgłos, po czym zobaczyli przed sobą wielką dziurę, której wcześniej nie było.

Cele:
- UCIEKAJCIE!

NIKKI
Kobieta razem z Paulem przeszukali dokładnie kokpit, ale nic tam nie znaleźli.
Wyszli.
- To co idziemy? - Zapytała kobieta uśmiechając się bajecznie do Jacka.
- Co to jest?! - Wrzasnęła w panice. - Uciekajmy! - Krzyczała biegnąc przed siebie i nie bacząc na innych.

PAULO
Mężczyzna przeszukiwał samolot. Nic nie znalazł podobnie jak zresztą Nikki.
Wrócił do reszty na zewnątrz.
Był gotowy do powrotu.
- CO?! - Wrzasnął. Zaczął rozglądac się za Nikki... czy była bezpieczna. Biegnął razem z Rose i Jackiem.

Amanda obserwowała to z daleka. Mam nadzieję, że im się uda, musi się udać. Nie mogę się ujawnić przed nim...ale z drugiej strony nie mogę pozwolić im umrzeć.

- Słyszałaś?- spytał Ethan, słuchając dziwnego odgłosu- Wracajmy, może Amanda jest już z Jack'iem i innymi.

- Szybko! Tędy!- wrzasnęła Amanda do uciekających osób- Szukałam pana doktora, ciężarna rodziła i natrafiłam na was!
Krzyknęła uciekając i zwracając się do Jack'a.

- Nie! Nie mam zamiaru jej tu zostawiac! Kłamiesz... na pewno...- Rzekła ze łzami w oczach. - Ja idę dalej! - Po czym wyprzedzając mężczyznę ruszyła żwawo przez gęsty las. Musiała się upewnic , że dziewczynka jest bezpieczna... gdybanie mężczyzny irytowało ją... co on sobie myślał.

Uciekająca grupa biegła przed siebie, gdy nagle z dala zauważyli jakąś blondynkę i mężczyznę. Dobiegli do nich i głośno dyszeli.
- Tam coś było i nas goniło- powiedziała Amanda głośno oddychając- Ja musiałam znaleźć pana doktora, bo tamta kobieta rodzi! Chodźmy! Musimy sprawdzić czy z nią wszystko w porządku!
Krzyknęła dziewczyna i wszyscy skierowali się w stronę plaży.

Claire już się poprawiło.

- Amanda! Amanda! Ty żyjesz! - Krzyknęła Shannon biegnąc za wszystkimi... jej astma zaczęła się odzywac. - Zginiemy! Wszyscy zginiemy! - Pomyślała oddychając coraz ciężej i słysząc za sobą złowrogi terkot. To coś ją przerażało... było jak skaza... gdziekolwiek się by nie pojawiło napawało blondynkę lękiem... czuła się jakby to właśnie to dziwne zwierzę spowodowało u niej atak astmy... czuła się przy nim zagubiona... i rzeczywiście taka była. Wolała nic nie mówic, krzyczec w obawie przed uciążliwą astmą... cieszyła się jednak, że Amandzie nic nie jest, że jest cała i zdrowa.

Jack biegł ile sił w nogach przed malutką dziewczynką. Podobno coś było z Claire, biegli w piątkę uciekając przed .. potworem? Później dołączyli do nich ta ładna blondynka i jakiś mężczyzna biegli chwilę po czym metaliczny głos ucichł. Potwór który ich gonił uciekł. - Co to do cholery było!? - Powiedział Jack ciężko dysząc. - Ktoś to widział?

"Jak to co.. Tatuś się wkurzył.." Powiedziała w myślach Rose.

- Nie wiem.. Ja nie widziałam.. Ale nadal się boję.. Ludzie, gdzie my jestśmy!? - Powiedziała łapiąc oddech. Szli wolnym krokiem w stronę miejsca katastrofy.

- Nie widziałam, ale nie mam zamiaru siedziec w tej głupiej dżungli! Wracam na plażę... - Krzykneła zrozpaczona widząc w kałuży nieład jaki miała na głowie. - Amando idziemy! - I mówiąc to chwyciła małą za rączkę. - Nie oddalaj się nigdy więcej mogłabyś się zgubic... ale zaraz, którędy na plażę?! - Krzyknęła wściekła... była skazana na innych.

Kate siedziała z Claire pod drzewkiem bambusowym. - Nigdy nie byłam w ciąży.. Pewnie bardzo boli... Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. - Ciągnęła rozmowę Austen. - Dobrze, że skurcze już ustąpiły, lekarza nie było, nie poradziłabym sobie z przyjęciem porodu..

- Chodźmy. - Powiedział Jack i wkrótce szedł na czele grupy. - Do plaży zostało nam parę metrów. - Szli powoli kiedy Jackowi się przypomiało. - Hej, ale zaraz.. Mówiliście o tym, że ciężarna kobieta rodzi.. Tak?!!? - I Shephard pobiegł przodem....

- Chodź Amando... zrobimy ci makijaż. - Rzekła Shannon gdy dotarli już na plażę. Rozłożyła koc w swoim bagażu odnalazła kosmetyczkę i usiadła naprzeciw Amandy.
- To na jaki kolor ci pomalowac paznokcie... będziesz wyglądała bosko. - Zachichotała.

- Tak... dobrze, że już mi nic..- wybąkała- Jakoś nie mam ochoty rodzić na tej przeklętej wyspie... Ciekawe kiedy będzie tutaj ekipa ratunkowa...

- Nie... nie paznokcie- powiedziała Amanda wstając i szukając Claire, nagle zobaczyła, że kobieta siedzi razem z Kate. Podeszła do niej, po czym zagadała- Jak się pani czuje?

- Hej! Odeszły Ci wody? Boli bardzo? - Spytał Jack na wstępie, podbiegł do dziewczyn i kucnął obok Claire. - Jak się czujesz?

NIKKI
Kobieta po powrocie na plażę usiadła na piasku w cieniu.
Rozmyślała nad walizką.
- Może faktycznie on ją ma?... - Spytała samą siebie po czym zaczęła poszukiwac Sawyera wśród rozbitków.

PAULO
Mężczyzna przygląd się Nikki z boku... bał się, że ta "gorączka" może ich rozdzielic....

W tym momencie do osób tłoczących się obok Claire doszedł Sayid. - Jack, macie krótkofalówkę... ? Pracowałem w łączności i mogę nad tym posiedzieć, zobaczyć, czy w ogóle działa..

Shannon była lekko poirytowana zachowaniem dziewczynki... miała tego dośc... tego miejsca... tego wszystkiego... to ją przytłaczało.... przeżyła szok! SZOK! A jak na razie nikt się nią specjalnie nie zainteresował... wszyscy latali tylko wokół ciężarnej kobiety.
Rutherford usiadła na plaży i obserwowała ruchy fal.

- Już wszystko w porządku... nie jeszcze nie... wybacz to znowu fałszywy alarm- Powiedziała Claire zalewając się rumieńcem, była trochę zła na siebie, że robi wokół swojej osoby tyle szumu.

- Jasne, tu masz wszystko co znalazłem. - Wyciągnął ze swojego plecaka kilka przyrządów i podał je Sayidowi. - Mam nadzieję, że będa działać. - Odpowiedział mężczyźnie i zwrócił się do Claire. - Aha.. Rozumiem skurcze jak widze cą bardzo nasilone.. Jeżeli się nie mylę w dniach możesz zacząć rodzić ...
Sayid sobie polazł, przy ognisku szperał w tych kabelkach :D

- Nie!- wrzasnęła przerażona- Nie mogę tutaj rodzić... muszę się przejść, powietrze z morza na mnie źle działa...
Powiedziała wstając i podpierając się Amandy, która stała niedaleko.

- Shannon wszystko w porządku?- zapytał Boone spoglądając na swoją siostrę z troską.

Julian w końcu postanowił wyruszyć na wędrówkę, założył plecak z wodą i ruszył w stronę plaży. Po kilku godzinach marszu wzdłuż plaży w końcu wszedł do dżungli, zagłębiając się coraz bardziej. Spojrzał na horyzont, aby wyliczyć, które mniej więcej jest godzina i przysiadł na kamieniu czekając na Rose.

- Ja... ja jestem taka samotna... - Zaczęła wtulając się w brata. - Wszystko się wali... nikt na mnie nie patrzy... NAWET TY!... Wszyscy tylko łażą koło tej lali w ciąży... a moje potrzeby się nie liczą?! Ja przeżyłam szok! - Wrzasnęła wybuchając płaczem. - Co by było gdybyśmy jednak lecieli pierwszą klasą! Byśmy zginęli!