Wyspa

- Nie ma sprawy.. Ale... Co pomyśli Jack? Będą się o nas martwić, Shan. Nie zdziwię się jak wpadną za kilka godzin z pistoletami, bo będą się bali, że jeszcze nam się coś stało. - Powiedział stanowczo, wziął w ręce duży kosz z brundymi ubraniami i spojrzał wymownie na blondynkę. - Chodź.

- Nie wrócili.. powoli zbliża się już noc. - Rzekła. - Pewnie tam zostaną jeśli oczywiście nie są w drodze... łażenie po dżungli w nocy to głupi pomysł. - Uśmiechnęła się do Jacka.

- Nie... Charlie w tej dżungli żyje... nie wiadomo co... a jest tu jeden wolny namiot. Wprawdzie pełni role magazynu, ale jest tam dużo miejsca... tak mi mówiła Joanna... proszę... kochanie. - Uśmiechnęła się zalotnie. - Nie daj się prosic...

Elena i Mike Nordson
statyści mieszkający na plaży.

_______________________________

- Muszę się z tobą zgodzić. - Odparł Jack. - Trochę się o nich martwię.. To wczorajsze, co powiedział Hurley mną troche wstrząsnęło i boję się, że rzeczywiście coś im się stało. No cóż poczekam na Shannon i Charliego, a jeśli dziś nie wrócą pójdę tam rano.

- Ohhh Jack jesteś taki uparty... - Rzuciła uśmiechają się. - Całkiem jak Ana... eh... pomóc ci w czymś czy sobie poradzisz? - Spytała mężczyzny. Nie była zmęczona i chciała się na coś przydac.

- Shannon, nie karz się prosić. Jeżeli tak Ci się tu podoba, to wrócimy tu jutro z naszymi rzeczami i nawet zamieszkamy, nie musimy siedzieć w bunkrze. Ale teraz? Wracamy. - Odparł i lewą, wolną rękę podniósł do góry tak jakby chciał z oddali złapać dłoń Shannon.

- Spodobało mi się to porównanie. - Powiedział i wyszczerzył zęby. Libby była bardzo sympatyczna. Dobrze się z nią dogadywał. - W zasadzie to chyba nie ma już nic do roboty, no chyba, że masz ochotę pomóc mi w opróżnianiu butelki Jacka Danielsa. - Shephard wskazał na butelkę wina leżącą na blacie.

- Z chęcią. - To powiedziawszy Libby wstała z kanapy. Podeszła do blatu wzięła butelkę a Jack dwa kieliszki. Usiedli przy stole i otworzyli butelkę.
- Podobno to mężczyźni powinni polac pierwsi. - Rzekła uśmiechając się.

- No dobra. Shannon wstała i pożegnała się z Joanną i resztą, która była blisko. Po chwili już razem z Charliem, który też się ze wszystkimi pożegnał szła przez mroczną dżunglę. - Jak wrócimy to zbudujemy sobie nowy domek co ty na to? - Spytała mężczyzny.

Gdy Shannon i Charlie zniknęli z pola widzenia Grace rzekła.:
- Ah... jestem zmęczona... die się położyc... dobranoc. - Po czym udała się do swego namiotu. Wkrótce później zasnęła.

Nikki położyła się w swoim namiocie.
Postanowiła, że od jutra zacznie się bardziej starac i przestanie zadręczac się problemami
Westchnęła. Obróciła się na wznak i zasnęła.

- Ah tak? .. W takim razie.. - Jack wziął butelkę i nalał do kieliszków czerwonego wina. - Proszę bardzo. Odłożył butelkę i wziął w ręce kieliszek. - Teraz powinien być toast.. Hym.. Masz jakiś pomysł, za co powinniśmy się napić?

Cindy skierowała sie w stronę swego namiotu.
- Dobranoc. - Powiedziała od Rose, która znajdowała się nadal w kuchni.
Położyła się w swym namiocie i zasnęła.

Libby zastanawiała się chwilę.
- Może za to, że wciąż żyjemy i, że jak narazie żadne dzikusy nie chcą nas wyrżnąc. - Stuknęli się kieliszkami i wypili trochę.
- To Jack... opowiedz mi coś o sobie.

- Zgadzam się księżniczko, zrobimy sobie swoje własne królestwo. - Powiedział Charlie z trudem, bo miał już dość dźwigania kosza z brudną bielizną. - A więc, Joanna to twoja najlepsza koleżanka? Zauważyłem, że się nieźle dogadujecie.

- Bardzo ją lubię... ale momentami jest trochę dziwna... i nie uwierzyła mi w to, że widziałam tego chłopca - Walta. - Spojrzała na niego. - Ale ty wierzysz mi, prawda?

- Zdrowie! - Rzucił i wypił połowę zawartości kieliszka. - O sobie? Hym.. No więc.. Jestem neurochirurgiem pracuję w szpitalu św. Sebastiana. Rozwodnik.

/ musze spadać tata :/

- Ja za to... jestem... sama... mój mąż zmarł więc jestem wdową... - Rozmawiali tak wesoło jakieś pół godziny. Butelka stała się pusta a oni poszli spac. Mimo początkowych prostestów Jacka, który chciał czekac na Shannon i Charliego.

- A co tu się działo? - Spytała Shannon gdy ona i Charlie weszli po długiej wędrówce do bunkra. Na stole stała pusta butelka i dwa kieliszki. Wszyscy już spali. Shannon umyła się i oboje z Charliem położyli się spac.

Nikki obudziła się.
Wyszła z namiotu. Było gorąco. W nocy jednak padał deszcze przez do zbiorników napadało już trochę wody. Wzięła butelkę napełniła ją do połowy i trochę wypiła.

Cindy wyszła z namiotu. Przeciągnęła i uśmiechnęła do Nikki.
- Witaj. - Powiedziała Chandler.
- Dzień Dobry. - Odpowiedziała Fernandez odchodząc od zbiornika.

Shannon gdy się już obudziła zrobiła sobie kawę. Po jej wypiciu umyła się i zaczęła pakowac rzeczy.
Usiadła jednak po jakimś czasie i zaczęła zastanawiac się czy nie jest aby samolubna.
Może Charlie nie chcę tej przeprowadzki.

Jack wstał z lekkim kacem. Marszcząc brwi i trzymając się za głowę poszedł do kuchni, zrobił sobie zieloną herbatę i zaczął ją pić.

Libby umyła włosy i w ręczniku na głowie usiadła na kanapie.
Wzięła jakąś książkę do ręki i zaczęła czytac.

Kate Austen obudziła się i jeszcze lekko zaspana jedząc mango siedziała przed swoim namiotem i spoglądała na resztę obozu. Z boku Cindy z Nikki piły wodę i rozmawiały, Alex właśnie wygramolił się ze swojego domku i szedł w stronę kuchenki. Kate westchnęła i zastanawiała się nad tym, jak można opuścić wyspę.

BERNARD
Bernard wstał wtedy kiedy jego żona.
Mężczyzna skierował się w stronę siatki.
- Witaj Kate. - Powitał dziewczynę po drodze.
ROSE
Rose w tym czasie patroszyła rybę, którą wczoraj złowił Bernard.

Grace przygotowywała sobie jedzenie w kuchni.
- Możesz mi to podac? - Spytała się Morgan wskazując na leżący niedaleko nóż. Rose uśmiechnęła się i podała.

Hugo słuchając muzyki z gramofonu szykował sobie śniadanie.
Następnie zasiadł do stołu i zaczął pożerac wielką kanapkę.

Cindy gdy skończyła rozmowę z Nikki udała się do swego namiotu zrobic porządki.
Puokłudała trzy książki, które wzięła z bunkra.
Ładnie rozścieliła koc i wytrzepała dach z deszczu.
Później wzieła jedną z książek, usiadła przed domkiem i czytała.

Niewyspany Charlie zaczął pakowac swoje rzeczy do torby.
- Wybierasz się gdzieś? - Spytał Sawyer który
- Tak, razem z Shannon przeprowadzamy się na plażę. - Sawyer coś tam mruknął i poszedł w stronę kuchni podokuczać Hurleyowi. Natopmiast Charlie spakował już swoje wszystkie rzeczy. - Gotowa jesteś Shannon?