Wyspa

Rosalie obudziła się wyspana. - Ooo.. To już? - Rzekła podchodząc bliżej do Jacka i jakiejś ładnej kobiety. - Idziemy tylko w trójkę? Czyżby reszta stchórzyła?

- Jasne, mogę wam pomóc.. - Odparł grubasek uśmiechając się promiennie. - Jestem Hurley. - Podał dłoń brunetce i zapytał. - Daleko do tego źródełka?

Niedaleko. - Uśmiechnęła się. - Chodź jeszcze kogoś poprosić o pomoc. - Odparła, i poszła w stronę blondynki, która się zajmowała małą dziewczynką. - Cześć. Jestem Erica. Zbieram ludzi, którzy mogliby nam pomóc w napełnieniu wodą pustych butelek. - Powiedziała, i się uśmiechnęła. - Amanda też może iść. Pomożecie?

Shannon westchnęła po czym spojrzała na dziewczynę.
- Nie... ja zostanę tu... nie pójdę do tej przeklętej dżungli pełnej wyjących stworzeń i gwałcicieli... i tak niedługo przypłyną ratownicy... - Rzekła po czym znowu rozłożyła się na kocu. - Wątpię też by Amanda miała ochotę iśc... - Dodała.

Hugo usiadł na kamieniu i czekał aż Erica zbierze grupę, do pójścia po pitną wodę.

- Tak idziemy tylko my. - Odpowiedział Rosalie. - No nic nie będziemy dłużej czekać, idziemy drogie panie. - Rzekł Jack i założył torbę na plecy. - Według moich obliczeń, kadłub spadł tam. - Wskazał na gęstą dżunglę kilkanaście km stąd. - Więc, tam właśnie pójdziemy. - Mruknął i ruszył przodem.

NIKKI
Weszli do mrocznej dżungli. Las był nieprzyjemny, ale piękny.
Nikki szła za Jackiem. Rozglądała się cały czas po bokach czy aby nie wisi gdzieś walizka.
- Boję się troszkę... - Szepnęła Jackowi na ucho klepiąc go w pośladek. - To miejsce mnie przeraża. - Puściła do niego oczko.

PAULO
Mężczyzna nie wytrzymał. Wszed do lasu za małą grupką i niczym ich cień szpiegował ich obserwując z dużego dystansu.

- Dobrze. Poszukamy kogoś innego. - Odpowiedziała miłej blondynce. Poszła szukać dalej. Zauważyła blondyna, który nie miał nic specjalnego do roboty.(Charlie) - Hej. Jestem Erica. Zbieramy z Hugiem ludzi, którzy nam pomogą napełnić puste butelki wodą ze strumienia. Pomożesz? - Powiedziała, i uśmiechnęła się szeroko.

Było jej głupio, znała ten las na pamięć a teraz szła jako osoba która wchodzi tu pierwszy raz. Zauważyła, jak ta latynoska zalatuje do doktora, Rose podeszła bliżej i powiedziała głośniej. - Myślicie, że znajdziemy tam tą krótkofalówkę?

- Dzięki, ale jakoś nie mam ochoty żeby nigdzie iść, spytaj tej blondynki (wskazał na śpiącą April) albo na tego gbura (Sawyera) może oni będą mieli chęć żeby gdzieś iść. - Odparł i uśmiechnął się do brunetki. - A tak a propo jestem Charlie. - Przywitał się ciepło.

- Ze mną nic ci nie grozi. - Odparł Jack uśmiechając się do Nikki. Był troche zmieszany, że latynoska go podrywa, więc spytał chwytliwie. - Ten latynos który się obok ciebie kręci to twój mąż? - Kiedy usłyszał głos Rose. - Mam taką nadzieję ...

- Gdzie się wybieracie- spytała April uśmiechając się promiennie w stronę mężczyzny i kobiety. Właściwie nie znała tutaj nikogo dlatego chciała się zapoznać.

NIKKI
- Paulo tak? - Spytała zmieszana. - To tylko mój lokaj... - Skłamała. - Nie zaprzątaj sobie nim głowy... jak wrócimy coś ci pokażę... chcesz? - Spytała tajemniczo i oblizała wargi.

PAULO
Mężczyzna miał ochotę przywalic lekarzowi.
On podrywał mu jego ukochaną lgną do Nikki!
Ona się opiera a on się jej czepia!

- Erica i ten łysy dziadek.. - Hugo wskazał na Locke'a który siedział przy brzegu. - Znaleźli źródło, chcemy się do niego wybrać, aby napełnić butelki i manierki, może pójdziesz z nami? - Zaproponował blondynce i uśmiechnął się promiennie. - A tak poza tym, jestem Hurley.

- Oczywiście, że idę!- powiedziała ochoczo blondynka- Nazywam się April.
Uścisnęła doń miłego mężczyzny i razem z Hugo, jeszcze jedną dziewczyną, Boone'm i przemądrzałym kolesiem(Sawyer'em) poszli w stronę źródła.

Jack był spięty. - Nikki, nie myśl sobie.. że.. coś .. między nami.. no wiesz.. Nie jestem taki... Na szybki numerek.. - Powiedział poważnie i przyspieszył kroku. Wyciągnął z plecaka orzeszki i zwrócił się do dziewczyn.. - Chcecie może?

- Idę z wami do tego źródła, ale ostrzegam, że biorę wodę tylko dla siebie!- powiedział Sawyer uśmiechając się uroczo w stronę jakże seksownej, młodej blondynki- Te! King Kong! Zejdź mi z drogi, nie mam ochoty oglądać twojego grubego zadka!

Rose postanowiła wykorzystać sytuację i zagadać do lekarza. - Ja chętnie. - Podeszła bliżej i wzięła garstkę orzeszków do ręki. - Smaczne.. Daleko jeszcze do tego kadłuba?

- To chodźmy. - Rzucił Hugo i poszedł za prowadzącą Ericą, za nim szła miła April a na samym końcu ten gbur Sawyer. - To było do mnie? - Spytał zaskoczony Reyes gdy usłyszał docinki Forda.

- Nie grubasie, czy widzisz aby ktoś jeszcze wyglądał jak sumo?- parsknął Sawyer

NIKKI
Nikki poczęstowała się kilkmoa orzeszkami i dosłyszała pytanie Rose.
- Właśnie daleko jeszcze? Jestem zmęczona... - Rzekła siadając na jakimś kamieniu. Puściła oczko do doktora.

PAULO
Mężczyzna czaił się w krzakach.

Hugo zacisnął zęby i szedł dalej, postanowił zignorować słowa Sawyera. Wziął głęboki oddech i spytał dziewczyn. - Wzięłyście jakieś butelki? Ja mam cztery...

- Ja mam...- powiedziała kobieta rozpinając plecak- Ja mam sześć... myślę, że to póki co wystarczy, gorzej będzie z drogą powrotną, gdy te butelki będą pełne.
Powiedziała i ich oczom ukazało się źródło. Blondynka natychmiast pobiegła i zaczęła napełniać butelki.

- Zaraz powinniśmy być na miejscu. - Powiedział Jack i schował papierek po orzeszkach. `To jednak był zły pomysł brać Nikki na taką wyprawę...` Powiedział do siebie zauważywszy jak latynoska usilnie próbuje go poderwać. - Hej a ty kto!? - Krzyknął Jack w stronę krzaków, za którymi ktoś siedział. - Widzę Cię, już pokaż się! - Krzyknął wyciągając nożyk na wszelki wypadek.

Shannon wylegiwała się na słońcu.
Było jej błogo. Ratownicy mogą nawet dopłynąc za jakieś dwa dni... to takie darmowe wakacje.
Zamruczała. Słoneczko grzało przyjemnie. Spojrzała przez chwilę w stronę Amandy. Dziewczynka grzebała sobie w piasku. Uśmiechnęła się do niej i znowu zaczęła napawac się boską pogodą.

Kate leżała i prażyła się na słońcu, nie miała jak usiąść w cieniu, gdyż uniemożliwiała jej rana na udzie, zauważyła chłopaka(Boone) który wyjął jej ów metal. - Hej.. Ty! Możesz na chwilkę?

Boone usłyszał głos kobiety, której pomógł Natychmiast pobiegł w stronę kobiety, uśmiechnął się do niej.
- Tak słucham... Tak w ogóle to się nie przedstawiłem, jestem Boone- powiedział do brunetki.

NIKKI
Dziewczyna zdębiała. To był Paulo... co on tu robił?!
- PAULO?! - Krzyknęła zdumiona. - Co ty tu robisz?! - Podeszła do niego wściekła.

PAULO
Mężczyzna wyszedł powoli zza krzaków.
- Ja... ja tylko podziwiam przyrodę... - Odpowiedział na pytanie Nikki. - Mmmoże przyda wam się pomoc? - Zasugerował. Został zdemaskowany.

- Zbawienie! - Krzyknął Hugo widząc źródełko. Pobiegł swoim dużym cielskiem i od razu zaczął napełniać butelki. - Ale mi zaschło w gardle.. - Rzucił i włozył głowę do rzeczki, całą ją mocząc.

Amanda siedziała cicho, nie chciała nic mówić. Bała się, że jeszcze powie za dużo. Nagle wstała i wzrokiem szukała jej. Nie mogła nigdzie jej odnaleźć dlatego zapytała Shannon.
- Proszę pani, widziała pani taką panią... blondynkę w pani wieku pewnie, wczoraj przez chwilę się mną zajmowała, ma moje rzeczy.